Forum www.thepowerofedward.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<   Koncik Pisarza / Fanfiction / Autorskie   ~   You Can Dance 26.11 Rozdział szósty [NZ]
yeansgirl
PostWysłany: Nie 14:43, 11 Paź 2009 
Queen of Edward [admin]

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z objęc mojego Boga <3
Płeć: Seksowna Wampirzyca


No i przyszła pora na mnie i moje... coś.

beta: my_vampire
autor: yeans-girl
ograniczenia: brak [BO]

Rozdział Pierwszy

BPOV:
Obudziły mnie ciepłe promienie słońca, nigdy jeszcze nie wstałam z łóżka z uśmiechem na ustach. Dziś był ten pierwszy raz. Czułam się szczęśliwa jak nigdy dotąd, spełniło się moje największe marzenie! Nie... to nie było marzenie, o czymś takim nawet nie było mowy w moich najśmielszych fantazjach. Ale od początku. Poszłam na casting do programu You Can Dance i dostałam się! Tak, ja, Isabella Swan osoba, która ma wielki problem z koordynacją leci do Los Angeles na warsztaty!Taniec jest moją pasją odkąd skończyłam 5 lat. Na początku trenowałam balet, to on był moja miłością, do czasu kiedy nie odkryłam, że hip hop sprawia mi dużo więcej przyjemności. A co jeśli wczoraj po prostu miałam farta, a tak naprawdę się nie nadaję? Na krótką chwilę mój dobry humor pękł jak bańka mydlana, ale na myśl o jutrzejszej przygodzie pojawił się znów. Spakowałam się wczoraj, a samolot wylatuje dopiero o 20.30. Przed odlotem pójdę pożegnać się z Leah i Jacobem. Leah jest moją najlepsza przyjaciółką od... praktycznie zawsze, a Jacob moim chłopakiem. Chodzę z nim odkąd skończyłam 15 lat, czyli już dwa lata. Chodzę do drugiej klasy LO, mieszkam w Forks. Weszłam do domu Leah jak zawsze, czyli bez pukania. Nigdy tego nie robimy. Moja przyjaciółka mieszkała z dwiema siostrami i dwoma braćmi więc w domu zawsze jest dosyć głośno. W drodze do jej pokoju wpadłam na Janne, siostrę Leah młodszą od nas o rok.
- Cześć, Bella! Gratuluję ci! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Rany!
Będziesz w telewizji! Wow! - krzyczała podekscytowana. Zawsze uważałam ją za lekko roztrzepaną i zwariowaną.
- Hej! Dzięki, też się bardzo cieszę. - odpowiedziałam grzecznie - Leah u siebie?
- Tak. Pokłóciła się dzisiaj z Samem, nie jest w najlepszym stanie.
- Już od jakiegoś czasu nie układało się między nimi, mam nadzieję,
że to nic poważnego.
Już miałam wejść do jej pokoju, kiedy usłyszałam cichy płacz dochodzący
zza drzwi.
- Leah?
- Bella, jak dobrze, że jesteś! - rzuciła mi się na szyję.
- Co się stało kochanie?
- Sam powiedział, że ma już dosyć!- wyłkała - Nie chce mnie
już! Powiedział mi wprost, że mu się znudziłam!
- Co za kretyn! Dlaczego Jacob mi nic nie powiedział? - Sam jest
najlepszym przyjacielem mojego chłopaka, pamiętam jak obaj starali się o nas. Jack o mnie, a Sam o Leah. Sam nawet bardziej, o co czasami byłam zazdrosna.
- Leah, może lepiej będzie jeśli zostanę z tobą. Nie pojadę do LA, wezmę udział w następnej edycji. Jeśli jestem dobra to na drugi rok też się dostanę, wtedy już nie będę miała obiekcji do tego czy miałam farta czy nie. Co ty na to?
- Bella! Z konia spadłaś?! Nie! Nie ma szans! Marzyłaś o tym od... od
pierwszej edycji! Ja nawet nie zasługuję na takie poświęcenie z twojej
strony przecież...
- Dobra! Ok.! Tylko nie mów, że nie zasługujesz na takie poświęcenie!
Wiesz że jesteś dla mnie najważniejsza! - przerwałam jej. Kiedy
miałam rok moi rodzice się rozwiedli, a ja musiałam przeprowadzić się z
mamą do Phoenix. Tato został tu. Siedem lat temu moja mama ponownie
wyszła za mąż, ja wróciłam do taty, do Forks. Leah poznałam podczas
wakacji (każde spędzałam z tatą), miałam wtedy jakieś cztery lat. Od razu ją pokochałam, zdarzały się nam sprzeczki ale szybko się kończyły. W Phoenix miałam tylko jednego przyjaciela, któremu zawsze mogłam ufać. Cały czas za nim tęsknie. On pewnie już dawno o mnie zapomniał, przed moją przeprowadzką obiecaliśmy sobie, że po maturze pójdziemy do Akademii Tańca w Londynie, nadal mam zamiar tam pójść. Przecież obiecałam, nawet jeśli wiem, że go nie spotkam pójdę do tej szkoły. Nie chcę złamać obietnicy. Mówiąc szczerze nawet gdybym wygrała YCD (co raczej się nie zdarzy) wole ATL niż to stypendium na Broadwayu. Z moją bratnią duszą straciłam kontakt kiedy dwa miesiące po przyjeździe do Forks zgubiłam komórkę, którą dostałam od mamy. Nadal nie mogę się z tym pogodzić... Nie mam już jego numeru on nie ma mojego - Czasem zastanawiam się czy próbował do mnie dzwonić - Dogadywałam się z nim nawet lepiej niż z Leah. Ciągle mam go przed oczami. Zastanawiam się czy nadal jego włosy są miedziane i takie sterczące jak kiedyś.
- Kochanie, jeśli coś będzie nie tak zadzwoń. Pamiętaj, że cię kocham.
- musiałam się w końcu odezwać. Znów rzuciła mi się na szyję.
- Wiem. Też cię kocham. Będzie dobrze, jesteś najlepsza! Bello, nawet sobie nie wyobrażasz jak będę tęsknić! Pa! - pocałowałyśmy się w policzek i wyszłam. Pora odwiedzić Jacoba. Na nowinę o moim wyjeździe nie zareagował tak, jak sobie wyobrażałam. Szczerze? Powiedział wprost, że się nie cieszy. Czekało mnie pożegnanie z nim. To będzie trudne... Zapukałam do drzwi.
- Witaj Isabello. Wejdź! - otworzył Billy Black, jego ojciec i przyjaciel mojego taty.
- Jacob jest na górze.
- Dzień dobry, Billy! - nie przepadałam za nim, ale co zrobić? W przedpokoju usłyszałam rozmowę dochodzącą z salonu. Widać Billy' emu coś się pomyliło Jacoba nie było na górze. Mój ukochany rozmawiał przez telefon z Samem! Pomyślałam, że nie zaszkodzi trochę posłuchać. Przecież to przez niego cierpiała Leah!
- Mówię ci stary, z tym You Can Dance to chyba jakiś żart! Nawet nie
powiedziała, że ma zamiar wziąć udział w tym castingu. Jutro wyjeżdża... Nie, nie wiem na ile... Co?... Skąd niby mam to wiedzieć! Nie oglądasz tego badziewia? Nikt nie wie ile mu przyjdzie siedzieć w tych stanach, co program ktoś odpada... Tak... Mam nadzieję, że odpadnie jak najszybciej! Nigdy mi się nie podobało to, że tańczy. Teraz jeszcze to gówno!... Dobra stary muszę już kończyć, nara!
Łzy zaczęły płynąć mi strumieniami. Musiałam wrócić do samochodu, nie mogłam mu się pokazać w takim stanie! Jak on mógł?! Wytarłam oczy chusteczką i zapukałam do drzwi ponownie. Całe szczęście, że Billy wyszedł.
- Bella! Witaj kochanie - pocałował mnie w czoło. - Wejdź
słońce.
- Cześć, Jack. - przywitałam się.
- Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki. Przyszłam się tylko pożegnać.
- Posłuchaj, wiem, że zrobiłem ci przykrość moją reakcją. Ale to był szok! Wjeżdżasz niewiadomo na ile tak daleko ode mnie! Przemyślałem to wszystko i cieszę się razem z tobą.
- Wiem. - powiedziałam smutno. Miałam dodać do tego nutkę sarkazmu.
Ale pomyślałam, że lepiej na razie nie zdradzać mu, iż podsłuchiwałam.
No cóż, nie mam konkretnych planów związanych z tą wiedzą.
- Znasz mnie lepiej niż ja sam się znam. - ta jasne.
- Jacob, muszę się już zbierać.
- Pa kochanie, będę tęsknić! - chciał mnie pocałować w usta ale ja chytrze
nastawiłam mu policzek. Nie mam ochoty teraz na mizianie się z nim.
- Ja też, pa!
Zrobiłam zakupy żywnościowe, powłuczyłam się po mieście. Kocham Forks, mniej niz Phoenix, ale jednak kocham. Nie wiem jak zdołam spędzić tyle czasu poza nią...
Wróciłam do domu o 18:30. Miałam jeszcze półtorej godziny do wylotu. Około 19 musiałam być na lotnisku. Pora się zbierać. Po raz pierwszy będę lecieć samolotem! W dodatku pierwszą klasą razem z resztą uczestników
programu! Aaaaa! Lecę samolotem! Lecę samolotem! No pięknie zachowuję się jak małe dziecko.


Rozdział Drugi

BPOV:
Nareszcie wsiadałam do samolotu. Ta cała odprawa... koszmar. Przypadło mi miejsce obok jakiejś wysokiej, opalonej brunetki i dziewczyny z kruczoczarnymi, krótkimi włosami wyglądającej jak chochlik. Siedziała po mojej prawej stronie, nachylała się nad przejściem i rozmawiała z jakimś poważnie wyglądającym blondynem. Cały czas coś paplała, z pewnością
cierpiała na nadmiar energii. Ah, boję się żebym sobie czegoś nie zrobiła. Z moim brakiem koordynacji… w prawdzie znika w tańcu ale poza nim jest widoczny, aż za bardzo. Jeśli ktoś widział mnie tylko na scenie na pewno nie ma pojęcia, że jestem niezdarą. Osoby, które znam z poza zajęć tanecznych dziwią się jakim cudem tańczę…
- Cześć! Jestem Chelsea Nox. - przedstawiła się brunetka siedząca przy oknie.
- Isabella Swan, będę się cieszyć jak będziesz mówić mi Bella.
- Hej! Ja jestem Alice Brandon. - wtrąciła ta druga.
- Bella. Miło mi.
- Mi też. - nachyliła się i pocałowała mnie w policzek. - Czuję, że będziemy dobrymi przyjaciółkami. To - wskazała na blondyna, z którym wcześniej rozmawiała - jest Jasper Whitlock.
- Cześć. - wtrącił Jasper.
- Ja jestem Bella, a to Chelsea. - kiwnęłam głową w stronę sąsiadki.
- Jestem z Forks, Jazz z Port Angeles, a wy? - spytała Alice.
- Ja z Nowego Jarku. - powiedziała Chelsea - A ty Bella?
- Forks. Ale przez dziesięć lat mieszkałam w Phoenix.
- Dlaczego się przeprowadziłaś?
- Tu się urodziłam. Po rozwodzie moich rodziców wyjechałam z mamą do Phoenix. Znowu wyszła za mąż, a ja wróciłam do taty.
- Aha. Do której szkoły chodzisz?
- Do trzeciej klasy LO, a ty Alice?
- W pierwszej i drugiej klasie chodziłam do liceum w Port Angeles, ale w tym roku się przeprowadziłam i rodzice przepisali mnie do szkoły w Forks.
- Super! Nie widziałam cię nigdy.
- Bo dopiero pójdę po raz pierwszy. To cudownie, że będziemy chodzić do szjkoły razem! Chciała bym mieć jakieś lekcje z tobą!- krzyknęła z zadowoleniem. Wstała i zaczęła skakać po samolocie. - Takie zachowanie jest w ogóle dopuszczalne?
- Okej Alice usiądź! - posłuchała. Usiadła, a zaraz po tym rzuciła mi się na szyję.
- Nie wiesz jak ja się cieszę!
- Oj Alice! Ja też się cieszę! - od razu ją polubiłam.
- Bello, nie sądzisz, że Jasper jest cudowny? - szepnęła.
- Wiesz, nigdy nie pociągali mnie blond faceci, ale jest niczego sobie, i najwyraźniej wpadłaś mu w oko. - Jazz prawie ślinił się na jej widok.
- Głupstwa gadasz.
- Coś ty! Mówię prawdę!
- Myślisz, że powinnam do niego wystartować?
- Jasne!
- Okej. - najwyraźniej się ucieszyła, uśmiechnęła się jakimś uśmiechem, który mówił „wiem coś, czego ty nie wiesz” - Tobie też Bello znajdziemy chłopaka.
- Proszę, Alice nie baw się w swatkę!
- Dobra, ale i tak ci kogoś znajdę. - poddałam się, nie chcę kłócić się z
nią, bo i tak przegram, a że jestem już zajęta powiem jej później. Niech się dziecko cieszy.
Spojrzałam w lewo, Chelsea śpi. Było późno wszyscy spali. Oprócz mnie i Alice oczywiście, przy niej nie da się zasnąć. Zresztą i tak nie jestem śpiąca.
- Co tańczysz? - odezwała się nagle.
- Hip hop i popping. Wcześniej trenowałam balet. Ale głównie Hip hop. A ty?
- Ja preferuję taniec towarzyski - salsa, rumba, tango. Czasem też jumpstyle.
- Cieszysz się z YCD?
- Cieszę ale boje się Hip hopu.
- To nie jest takie trudne. Mogę ci pomóc, ale ty musisz pomóc mi w rumbie. - zaśmiałam się rumba była moją piętą achillesową.
- Dzięki! Jasne, że ci pomogę.
Ziewnęłam i odpłynęłam w objęcia morfeusza. Rano obudził mnie głos w głośnikach powiadamiający o lądowaniu i podniecony pisk Alice.
- Bella wstawaj! Lądujemy! Jesteśmy już w Los Angeles.
- Okej, okej już wstaje. Cześć Chelss!
- Dzień dobry Bello. Jak się spało?
- Wspaniale. - zabrzmiało to trochę sarkastycznie, Alice wzruszyła rękami. Samolot wreszcie wylądował i wszyscy wyszliśmy na halę przylotów. Przywitała nas Kinga Rusin i zaprowadziła do autobusu.
- Bella, usiądź ze mną. - zaproponowała Alice.
- Dzięki Alice.
- Dziś zaczynam operację zdobyć Jaspera .
- W takim razie powodzenia, ale on i tak jest już zdobyty. – uśmiechnęłam się przebiegle.
- Nie gadaj głupot!
- Nie znasz mnie. Ja nigdy nie gadam głupot. - w sumie powiedziałam prawdę. Przez resztę drogi Alice paplała o tym jaki to Jazz jest wspaniały, piękny itd. Już dawno przestałam jej słuchać. Dojechaliśmy. Nareszcie. Zanim wzięłyśmy wszystkie szpargały i wyszłyśmy z autobusu kilka osób już dostało pokoje. Miałam nadzieję, że będę z Alice i Chelss,
przynajmniej ta druga tyle nie mówi. Ale ta już dawno została przydzielona do jakichś dziewczyn.
- Alice Brandon, Rosalie - cudownie! Z Alice też nie będę - Hale i Isabella Swan, pokój 520! A jednak! Dziewczyna o imieniu Rosalie była wysoką blondynką, aż zdziwiłam się, iż nie jest modelką tylko tancerką a może modelką też jest? Rosalie... eee . Nie usłyszałam jej nazwiska. Cudownie Bello!

EPOV:
Stałem obok Mika i Taylora czekając na przydział zastanawiając się czy nie przyjdzie mi czasem dzielenie pokoju z jakimiś lamusami pokroju Erica.
- Edward, co ty w ogóle tańczysz? - ile razy mam odpowiadać Taylerowi na to pytanie? Nie, zaraz on pytał pierwszy raz.
- Przede wszystkim Hip hop.
- Alice Brandon, Rosalie Hale i Isabella Swan, pokój 520! – moje serce odmówiło współpracy żeby zaraz zacząć bić pięć razy szybciej. Isabella Swan? Moja Bella?! Tutaj?! Nie to złe pytanie, przecież ona była boginią tańca, oto raczej kur** mogłem zapytać sam siebie. Co ja tu robię? TU, z moją najlepszą przyjaciółką. W jednej edycji. Zrobiłem krok w jej stronę. Ale co jeśli ona mnie nie pamięta? Przecież nie odzywała się od 7 lat. Po jej przeprowadzce utrzymywaliśmy jeszcze ze sobą kontakt, ale kiedy jednego poj******* razu chciałem do niej zadzwonić coś mówiło mi, że nie ma takiego numeru. Od tego czasu dzwonię tam codziennie z nadzieją, że może kiedyś usłyszę jej cudowny głos. Od kiedy pojawiła się z Renee w Phoenix staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. To jej mogłem o wszystkim powiedzieć. Zawsze kręciło się koło mnie stado dziewczyn, które mogłem zmieniać jak rękawiczki, ale mnie interesowała tylko moja Bella, ta z kolei była jednym jedynym wyjątkiem, który za mną nie ganiał. Co mi w tym przypadku cholernie nie odpowiadało. Jako chłopiec byłem strasznie wstydliwy. W Belli zakochałem się już gdy miałem siedem albo osiem lat, ale zyskałem odwagę by jej to wyznać już gdy skończyłem 10. Nie, nie zyskałem odwagi, po prostu już dłużej nie mogłem bez niej żyć. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj poszedłem wyznać jej miłość, czego nie zrobiłem. Okazało się, że ona miała dla mnie ważniejszą wiadomość
- Edwardzie, wyjeżdżam do taty do Forks - powiedziała, rzuciła mi się na szyję i zaczęła płakać. Ja razem z nią. Wtedy obiecaliśmy sobie, że nieważne co się stanie i tak nigdy o sobie nie zapomnimy (co ona prawdopodobnie już dawno zrobiła), a gdy skończymy liceum wyjedziemy do Akademii Tańca do Londynu, ciekawy jestem czy ona też tam będzie.
Postanowiłem sobie, że nieważne co się stanie i tak tam pojadę. Koło Belli też kręcił się niezły sznureczek adoratorów. W Phoenix przynajmniej miałem wgląd w to z kim się spotyka i mogłem jej pilnować, a w Forks co? Figa z makiem! Zaraz jak tylko dostanę klucz muszę zdzwonić do Lauren - mojej dziewczyny. Nigdy jej nie kochałem, ale nie
mogłem jakoś z tym skończyć, bo jak to Edward Cullen bez dziewczyny? Co by inni na to powiedzieli? Lauren była najpopularniejsza w szkole, traktowałem ją raczej jak trofeum niż ukochaną. Chodząc cały czas kłamałem, że ją kocham. Hola! Powiedziałem to tylko raz, kiedy zostałem przez nią zmuszony... Zawsze kochałem Bells, a teraz kiedy wróciła, już nie dam rady dalej okłamywać Lauren.
- Edward! - z rozmyślań wyrwał mnie głos Mika - Coś ty taki zamyślony? My z Taylorem dostaliśmy już pokoje. Jak coś to 206. Trzymaj się stary!
- Nara!
- Edward Cullen - nareszcie ja, ciekawe z jakimi lamusami będę. – Jasper Whitlock i Emmett McCarty - pokój 561!
Po podpisach na liście wywnioskowałem, że Jasper jest blondynem a Emmett ciemnowłosy i bardo umięśniony, przypominający niedźwiedzia. Nareszcie znaleźliśmy nasz pokój, wyglądało na to, że moi współlokatorzy już się znali.
- Jestem Emmett, a to Jasper. - podał mi rękę niedźwiedź grizzly.
- Edward.
Wszyscy zabraliśmy się do rozpakowywania. Emmett i Jasper rozmawiali o czymś, ja byłem zbyt pochłonięty wspominaniem lat spędzony z Bellą. Dopiero moje imię wyrwało mnie z zamyślenia.
- Sorry, nie dosłyszałem pytania.
- Wpadła ci w oko jakaś laska? Kojarzysz Alice? Panna spodobała się naszemu Jasperowi.
- Nie, nie kojarzę, która to? - Całe szczęście pytanie Emmetta było tak zadane, że na pierwszy jego człon nie musiałem odpowiadać.
- Niska, z czarnymi nastroszonymi włosami. Podobna do chochlika i wszędzie jej pełno.
- Emo ona wcale nie wygląda jak chochlik! - zbuntował się Jazz i rzucił poduszką we współlokatora.
- Dalej nie wiem która to.
- Nie odpowiedziałeś na wcześniejsze pytanie Edwardzie. - a jednak mieszkanie z nimi, a w szczególności z Emmettem będzie zabawne, ale i trudne. Miałem się im teraz niby zwierzać?
- Jeszcze nie miałem czasu się rozglądnąć.
- To niby o kim cały czas tak zawzięcie myślisz?
- O tobie, Emmettcie, i o...
- Co?! Edward jesteś gejem? - zrobił minę jakby się naprawdę przestraszył.
- Tak, i mam zamiar rzucić się na ciebie jak tylko Jasper wyjdzie z pokoju. Albo nie zrobię to teraz. –zrobiłem kilka kroków w jego stronę, aby go przestraszyć.
- Boże! Jazz ratuj mnie! - ale ten widocznie nie miał zamiaru go posłuchać leżał na podłodze i skręcał się ze śmiechu.
- Emo, daj spokój. Nie znasz się na żartach? Żartowałem tylko! Czego ty widocznie nie zauważyłeś, bo Jazz od razu się zorientował. - zaczął śmiać się jeszcze głośniej, a ja przyłączyłem się do niego. Po chwili zawtórował nam Emmett.
- A teraz was przepraszam muszę zadzwonić do mojej dziewczyny. - oznajmiłem, kiedy już nam przeszło. Poszedłem do parku znajdującego się obok hotelu aby spokojnie porozmawiać z Lauren. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Cześć kotku! Już na miejscu?
- Cześć Lauren. Tak już dolecieliśmy.
- I jak podoba ci się? Ludzie mili?
- Tak wszystko jest jak najbardziej wporzo. Musimy pogadać.
- To super! - pisnęła do słuchawki. - coś ty taki poważny?
- Bo musimy poważnie pogadać.
- O czym kochanie?
- O nas. - słyszałem w telefonie cichy jęk. - Przepraszam, ze tak przez telefon, ale nie wytrzymam do powrotu.
- Nie rozumiem. - zbytnio mądra to ona nie jest
- Lauren, to koniec. Już nic do ciebie nie czuję, nie chcę cię oszukiwać.
- Jak to nie kochasz mnie już? - chyba zaczęła płakać.
- Prawdę mówiąc nigdy cię nie kochałem. - jak zacząłem mówić to powiem lepiej już wszystko.
- Dlaczego TERAZ to mówisz? - wrzeszczała.
- Bo nie chciałem cię zranić.
- Za późno!
- Teraz to wiem.
- Jak można zerwać z kimś kogo się kochało przez ponad rok? Nawet jeśli to było tylko udawane!
- Wolałaś chodzić z kimś kto cię nie kocha? - zapytałem spokojnie.
- Nie powinieneś nigdy mnie oszukiwać! Teraz te swoje dobre intencje wsadź w dupę!
- Lauren, nie chciałem cię zranić. Naprawdę sądziłem, że cię kocham. Teraz wiem, że jednak nie!
- Teraz wiesz? Dziwne! Jak można się zakochać w kimś w jeden dzień?!
- Lauren ja...
- Bujaj się! przerwała mi i rzuciła słuchawką.
- ... ją kocham od zawsze! - szepnąłem ale i tak mnie nie słyszała.


___________
Kolejne rozdziały wstawię po kilku komentarzach.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez yeansgirl dnia Czw 22:36, 26 Lis 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chochlica1
PostWysłany: Nie 17:31, 11 Paź 2009 
Kapral Kot w Butach

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Seksowna Wampirzyca


Droga Karolinko! Very Happy

Uwielbiam YCD! Mimo iż ff jest o tańcu to ukazuje różne wartości Smile I tu wielki plus!

Nienawidzę Jacoba! Co to za chłopak, który nie szanuje decyzji swojej dziewczyny, nie obchodzi go jej szczęście tylko swoje własne? Puściłabym go kantem, ot co.

Biedna Bella, tracąca wiarę w miłość. Och, to wprost okrutne, że rozdzieliłaś przed laty dwójkę tak zgranych przyjaciół! BU! Ale można powiedzieć, że w pewnym stopniu ich znajomość przetrwała i to najważniejsze Wink Mam nadzieję, że ich odnowione uczucie wybuchnie i każą się pieprzyć wszystkim przeciwnościom? Very Happy

Liczę na HE Very Happy Bo będzie, prawda? Musi być!

Poza tym uwielbiam twój styl Very Happy Swobodny i płynny. Wszystkiego jest w sam raz i nic nie jest przesadzone.

Pozdrawiam, Chochlik ;*


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melody
PostWysłany: Nie 22:53, 11 Paź 2009 
Miss of the Edward-Land [mod]

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z piekła rodem ; >
Płeć: Seksowna Wampirzyca


Dżi, jaki ty przykład dajesz?
Oznaczenia popraw. Nie ma ograniczenia wiekowego!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Melody dnia Nie 23:01, 11 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chochlica1
PostWysłany: Nie 23:16, 11 Paź 2009 
Kapral Kot w Butach

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Seksowna Wampirzyca


Miss, nie czepiaj się tak tego xD Nie musi być, jeśli ff nie jest niegrzeczny xD A YCD nie jest zbereźne...raczej Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melody
PostWysłany: Nie 23:19, 11 Paź 2009 
Miss of the Edward-Land [mod]

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z piekła rodem ; >
Płeć: Seksowna Wampirzyca


Ale ja chcę! Chcę być zgryźliwą panią sucz moderator. Kocham to. ; DD

Tak, to był offtop. Dajcie mi ostrzeżenie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yeansgirl
PostWysłany: Wto 17:11, 13 Paź 2009 
Queen of Edward [admin]

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z objęc mojego Boga <3
Płeć: Seksowna Wampirzyca


Nie ma ograniczeń wiekowych, bo jak narazie w YCD nie ma TAKICH rzeczy. Jeżeli się pojawią to natychmiast powiadomię,

EDIT BY MISS: ALE MI CHODZIŁO O TO, ŻEBY ZAZNACZYĆ [BO] (REGULAMIN DŻI) BO NIE KTÓRZY MOGĄ ZAPOMNIEĆ DODAĆ OGRANICZEŃ I KTOŚ PRZECZYTA COŚ CZEGO BY NIE CHCIAŁ. KUMASZ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Majki
PostWysłany: Wto 23:17, 13 Paź 2009 
Bójka, Bajka i Brawórka

Dołączył: 13 Paź 2009
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Seksowna Wampirzyca


b. podoba mi się ten ff Very Happy
dopiero go niedawno zaczęłam czytać, jak weszłam na Twojego chomika Very Happy i tak mnie wciągnął, że przeczytałam wszystkie rozdziały na raz Smile

no cóż też czekam na HE, a teraz to na nowy rozdział. Smile

pzdr. xd


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yeansgirl
PostWysłany: Śro 13:16, 21 Paź 2009 
Queen of Edward [admin]

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z objęc mojego Boga <3
Płeć: Seksowna Wampirzyca


Dobra, jak ktoś to w ogóle czyta to prosze bardzo olejne dwa rozdziały xD

Rozdział III

beta: dredzio

RPOV:
Po godzinie spędzonej na rozpakowywaniu się mogłam stwierdzić, że trafiły mi się najlepsze współlokatorki jakie mogłam sobie wymarzyć.
Zakręcona, pełna energii Alice i piękna, trochę małomówna Bella. Na szczęście - albo i nie - nie musiałyśmy się martwić o układanie ciuchów w szafkach. Wszystko robiła za nas All. Może i nie byłoby to takie straszne gdyby obyło się bez rewizji.
- Wow! Rosalie! Ta bluzka jest cudowna - wrzasnęła trzymając w ręce moją marynarską bluzkę od Chanel.
- Spokojnie Alice, nie ekscytuj się. Skoro jesteś taka chętna do rozpakowywania mnie, pójdę porozmawiać z moim partnerem od tańca. - Na casting poszłam razem z Jasperem tańczymy razem od dwóch lat. Cieszę się, że razem dostaliśmy się do YCD.
- Bello, mogę cię zostawić z potworem?
- Co? Co? - chyba wyrwałam ją z zamyślenia.
- Rosalie nie widziałam go, a ty? - zapytała ni stąd ni zowąd Alice.
- Kogo? - Bella tym pytaniem była równie zdziwiona co ja.
- Tego księcia co cię zbudził ze snu Śpiąca Królewno! - odpowiedziała.
- Hahaha - niby taka nieśmiała, ale jednak sarkazm jest jej mocną stroną.
- Okej, idę.
Zapukałam do drzwi pokoju, którego numer dostałam smsem od Jaspera.
- Cześć Jazz! - pocałowałam go w policzek.
- Rose. Chodź, wejdź.
Weszłam i zauważyłam wielkiego chłopaka o ciemnych, kręconych włosach. Wspomniałam, że był BOSKI!?
- Poznaj Emmetta i Edwarda. - A więc mój bóg miał na imię Emmett. Cudownie.
- To moja partnerka Rosalie.
- Miło nam - obaj uścisnęli mi rękę.
- Jasper, chciałam zapytać czy nie wpadlibyście jutro o dwudziestej do mojego pokoju. Alice chce zorganizować jakąś imprezę.
- Jesteś w pokoju z Alice?! - krzyknął Jazz, najwyraźniej usatysfakcjonowany tym faktem.
- No tak. I nie martw się, ty też jej wpadłeś w oko. To do zobaczenia jutro. Bye!

BPOV:
Obudziły mnie jęki Alice.
- Cholera! Nie mam się w co ubrać!
- Alice spokojnie! Nie drzyj się! W ogóle to która godzina? - zapytałam zaspana.
- Już 10:15 Bello.
- Co? Jak to? A śniadanie? - zerwałam się z łóżka.
- Rosalie nam przyniesie. - Uff... Ta to ma głowę na karku. W odróżnieniu o Alice.
- Okej, a ty dlaczego tutaj siedzisz?
- Bo nie mam się w co ubrać!
- Wariatka! - rzuciłam w nią poduszką.
Dzisiaj nie było jeszcze zajęć, więc Alice rzuciła hasło zakupy. Rosalie też była z tego powodu rozentuzjazmowana, więc co ja biedna miałam zrobić? Musiałam iść. Co jak co, ale sklepy w Los Angeles są zaje*****! Kupiłam sobie rurki, bluzkę i straszną mini, którą wcisnęła mi All mówiąc, że ślicznie w niej wyglądam. Nie powiem, spódnica była piękna. Potem poszłyśmy po jedzenie na wieczór. Jak wróciłyśmy do hotelu była godzina osiemnasta. Pięknie! Za dwie godziny miało się zacząć. Miałam poznać wielu nowych ludzi. Tak twierdziła Alice.
- Bello musimy porozmawiać. - Co temu chochlikowi znowu strzeliło do głowy?
- Niby o czym?
- Opowiedz mi o sobie. W Forks masz wielu przyjaciół?
- Kilku się znajdzie.
- A chłopaka?
- Do tego pijesz ty fretko jedna!
- Kochasz go? - Zaraz, ja jej nie powiedziałam, że mam kogoś.
- Tak. - Chyba tak. Ale tego już nie mogłam jej powiedzieć.
Zrobiła minkę urażonego dziecka.
- Straciłaś możliwość zabawy w swatkę?
Pokiwała głową nie zmieniając swojej miny.
- Możesz zawsze znaleźć chłopaka dla Rosalie.
- Rose?
- Tak? - zapytała do tej pory pogrążona w myślach.
- Chodzisz z kimś?
- Nie.
- Dzięki! - pisnęła Alice.
O 20:30 wszystko było już gotowe. Zdziwiło mnie tylko, że nikt jeszcze nie przyszedł. No tak, należy się modnie spóźnić. Piętnaście minut później impreza była całkowicie rozkręcona.
- Mogę prosić? - zapytał jakiś niezbyt przystojny typ.
- Czemu nie.
- Jestem Mike.
- Bella.
Tańczyłam z Erickiem, Taylorem, Mikiem, Jasperem, Emmettem i znów z Mikiem. Tak przez trzy godziny. Na dzisiaj dam sobie spokój. Jutro pierwsze warsztaty i nie mam zamiaru być na nich zmęczona. Usiadłam koło Alice i Rose. Ta pierwsza flirtowała z Jasperem, który jak się okazało był partnerem Rose. Emmett zaś za wszelką cenę próbował przypodobać się Rosalie. Nie poznałam jeszcze trzeciego współlokatora chłopaków, ale ponoć był miły.
- Zatańczysz? - zapytał zza moich pleców jakiś nieziemsko cudowny baryton.
- Przykro mi, ale nie mam już na dzisiaj sił. Następnym razem. Odwróciłam się w jego stronę żeby zapamiętać go na następny raz.
Boże! Te włosy! Rozczochrane i miedziane. Identyczne jak te należące do mojego przyjaciela.
- Zresztą czemu nie, jedna piosenka nie zaszkodzi - uśmiechnęłam się do niego.
- Cieszę się, że jednak zmieniłaś zdanie. - Uśmiechnął się i podał mi rękę.
Cholera! Ten uśmiech! To był Edward? Nie, na pewno nie. Za dużo szczęścia jak na jedno życie. Zresztą gdyby nawet to był on, powiedziałby chociaż "Hej Bells!" jak to miał w zwyczaju. Chyba, że mnie nie poznał. Czy ja się mogłam aż tak zmienić?
Zaczęliśmy się poruszać w rytm piosenki Britney Spears "Circus"*. Jak on tańczył! Czy to możliwe, żeby Edward się sklonował? Jeśli tak, ja chcę jednego klona! Nie, ja nie chcę klona. Chcę mojego przyjaciela. Wreszcie nabrałam odwagę i spojrzałam mu w oczy. Miałam nadzieję, że one będą np. piwne i będę mogła stwierdzić, iż to nie Edward, ale te też oczywiście musiały być zielone. Nie, to niemożliwe. Piosenka się skończyła. Zabrzmiał kawałek Taylor Swift "Love Story"**.
- Mogę? - zapytał.
- Oczywiście. - Przysunęłam się do niego.
Teraz wiem. To był on. Nikt nie mógł tak pachnieć! Dobrze pamiętam ten zapach, wdychałam go przez cały czas gdy był w pobliżu, a w pobliżu był w każdej chwili. To znaczy, że cholera jasna mnie nie pamięta! Zaczęłam przeklinać się w myślach za to, że zgubiłam telefon, że moja matka się przeprowadziła i za to, iż on też zmienił miejsce zamieszkania. Nagle muzyka ucichła.
- Dziękuję, że jednak znalazłaś czas. Ale i tak od zatańczenia ze mną następnym razem się nie wymigasz - posłał mi łobuzerski uśmieszek.
- Nie mam zamiaru E... - w porę ugryzłam się w język. Nie mogłam powiedzieć mu "nie mam zamiaru się wykręcić Edwardzie". Do końca pobytu nie mogę pokazać, że go znam. Jakby się mógł poczuć gdyby dowiedział się, że to ja jestem tą niezdarną Bellą? Jego dawną przyjaciółką, która pakowała się w kłopoty, a on zawsze ją z nich wyciągał. Są cztery prawdopodobne wersje. Pierwsza, nie pamięta mnie. Druga, pamięta, ale chce o mnie zapomnieć. Trzecia, coś mu tam dzwoni, ale nie wie w którym kościele i myślał, że po tańcu ze mną przypomni sobie kim jestem. Czwarta i w ogóle nieprawdopodobna, pamięta mnie, ale nie jest pewny czy ja go kojarzę. Usiadłam do stolika, gdzie nadal odbywały się ostre flirty.
- Jasper? Emmett? Sorry, że przeszkadzam, ale już idę do pokoju - podszedł do nas mój bóg.
- Dobra Edward idź - uśmiechnął się do mnie. - My też zaraz przyjdziemy.
EDWARD! To on! Mój Edward! Miałam w oczach łzy. Kiedy odszedł od naszego stolika pobiegłam do łazienki i zaczęłam ryczeć. Płakałam jakąś godzinę, dopóki wszyscy goście nie wyszli.

Rozdział IV

beta: Renee

Cudownie, mam tańczyć z największym lalusiem wszystkich edycji. Tańczyliśmy do jakiejś nieznanej mi melodii. Wbrew pozorom, jakoś nam szło. Nie tak dobrze jak Alice i Rosalie, ale jednak wychodziło. Dostałam nawet drugą pochwałę tego dnia. Pierwsza była oczywiście na wcześniejszych zajęciach. Kolejne warsztaty były z breakdance, a bałam się ich jak cholera. Mam się kręcić na głowie bez żadnego urazu? Wątpię w to, czy dam radę. Kiedy wszyscy weszli do sali, choreograf ogłosił, że dzisiaj będziemy uczyć się tylko podstaw, do kręcenia na głowie przejdziemy, gdy wszyscy je opanują. Zbawienie! Nie szło mi wcale najgorzej. Mike nie radził sobie w ogóle. Za to Edward tańczył, jakby był do tego stworzony.
- To były ostatnie zajęcia, jak na dzisiaj. Teraz idźcie na obiad, a potem macie czas wolny, aż do kolacji. Wyjdziemy do restauracji, więc włóżcie ubrania wieczorowe - oznajmiła nam prowadząca.
- Bella, idziesz? - Alice pociągnęła mnie za rękę.
Sala, w której jedliśmy posiłki, była wielka. Ściany koloru kremowo-bordowego, a kanapy obszyte czerwonym materiałem. Na stołach leżały czerwone obrusy. Na obiad podano zupę ogórkową i jakieś mięso. Zjadłyśmy i poszłyśmy do pokoju.
- To o której macie te swoje randki? - zapytałam.
- Za godzinę. Bello, na pewno nie chcesz iść z nami? - Kolejnym plusem Alice (w prawdzie często zamieniającym się w minus) była opiekuńczość.
- Nie, nie chcę.
- Okej, w takim razie pomożesz mi? - Nasz pokój zamienił się na chwilę w salon piękności.
- Z chęcią, ale ja się na tym nie znam.
- To bardzo proste, Bello. Możesz kręcić włosy Rose.
- No chodź, zrób mnie na bóstwo. - Rosalie pociągnęła mnie w stronę fotela, na którym usiadła i podała mi wałki.
Zabrałyśmy się do roboty. Kiedy skończyłyśmy z blondyną, przyszła kolej na Alice. Rose ubrała krótką niebieską sukienkę i białe baleriny, a All równie skąpą kieckę w kolorze szkarłatu i czarne, wysokie szpilki.
- Wróćcie przed kolacją! - krzyknęłam, zamykając za nimi drzwi. - Co ja będę sama robić?
Przed wyjazdem wyciągnęłam z torby spakowane wcześniej książki. Strasznie tego teraz żałowałam.
- Dobra, Swan, rusz dupę i pofatyguj się do księgarni - nakazałam sobie.
Ubrałam japonki i wyszłam z domu. Szłam powoli, starannie oglądając ulice Miasta Aniołów. Nie miałam pojęcia, gdzie jest tu jakaś księgarnia. Zauważyłam idących przede mną chłopaków. O nie! Jednym z nich był Mike, pozostałych dwóch nie zdążyłam zidentyfikować, bo skręcili za rogiem. Po chwili zorientowałam się, że weszli do jakiegoś budynku. Spojrzała na
napis: bookshop. - Cholera! - przeklęłam w myślach. Czego taki Newton może szukać w księgarni? Korciła mnie ta myśl, więc postanowiłam jednak wejść.
- Cześć, piękna! Przyszłaś po jakąś książkę? - Mike i Taylor stali oparci o ścianę, przy wejściu. I mam odpowiedź na swoje pytanie, sami tutaj nie przyszli, widocznie ten trzeci jest bardziej rozgarnięty i to on przyszedł po coś do czytania.
- Cześć, chłopcy! Rose i Alice poszły na spotkanie, a mnie zachciało się coś przeczytać - wytłumaczyłam, wiedząc, że nie da za wygraną.
- Może pomóc ci czegoś poszukać? - zaoferował się Newton.
- Obawiam się, że wcześniej sam byś się zgubił między tymi regałami, niż coś znalazł.
Odwróciłam się i poszłam na polowanie. Nie wiedziałam czego szukam. Na jednym z regałów zauważyłam "Wichrowe wzgórza" i od razu po nie sięgnęłam.
- Cholera! - Książka leżała na najwyższej półce. Z moim 160 cm wzrostu nie mam szans jej dosięgnąć.
- Pomóc ci? - zapytał jakiś chłopak.
- Chciałam wziąć "Wichrowe wzgórza", ale nie dosięgnę - wyjaśniłam.
Chłopak z łatwością zdjął książkę z półki i mi ją podał.
- Proszę, ale obawiam się, że znasz ją już na pamięć. - Odwróciłam się w stronę rozmówcy. Edward!
- Chcę mieć swoją, a nie ciągle wypożyczać ją z biblioteki - uśmiechnęłam się.
- Rozumiem, inni mieszkańcy Forks też mają prawo ją wypożyczyć. - Posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Właśnie. Jeszcze raz dziękuję.
- Drobiazg.
Zaraz, zaraz, czy ja powiedziałam mu, że jestem z Forks? Nie, nawet mu się nie przedstawiłam. To pewnie sprawka tego chochlika.
- A ty co kupujesz? - Nęciło mnie to pytanie. Pokazał mi egzemplarz "Romea i Julii".
- "Romeo i Julia"? Ty zapewne też już to czytałeś.
- Masz racje, czytałem, ale to było dawno. Od jakiegoś czasu, mam uraz do tego typu książek, a szczególnie tej.
- W takim razie, miłego czytania - powiedziałam, bo zbliżała się moja kolej do płacenia.
- Nawzajem! - krzyknął za mną, kiedy oboje już zapłaciliśmy. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że podchodzi do Mika i Taylora. Więc to on był z nimi!
Po naszym dzisiejszym spotkaniu, coraz bardziej zastanawiałam się, czy mnie pamięta. Chwilami prowadził rozmowę tak, jakby chciał sprawdzić czy go pamiętam, a chwilami zachowywał się, jakbyśmy dopiero co się poznali. Już za nim nie nadążam. Dawniej wiedziałam o nim wszystko. Teraz nawet nie wiem czy kogoś ma. Zamyślona nie zauważyłam, kiedy dotarłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i wzięłam książkę. "Wichrowe Wzgórza" - moja ulubiona książka odkąd nauczyłam się czytać, tak jak i "Romeo i Julia". Edward dobrze o tym wiedział. Często siedzieliśmy u niego w ogrodzie na huśtawce i czytaliśmy tę powieść z podziałem na role. Romeo - Edward Cullen, Julia - Bella Swan.
- Koniec z rozmyślaniem, weź się lepiej do czytania! - skarciłam się w myślach.
Otworzyłam książkę i cała się w niej pogrążyłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pebble
PostWysłany: Pią 18:10, 06 Lis 2009 
Majtek na Posyłki

Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: snk./L.A.
Płeć: Seksowna Wampirzyca


Droga yeans-girl!

Najpierw chciałabym podkreślić, że ten komentarz nie będzie konstruktywny i mam nadzieję, że nikt nie da mi za to ostrzeżenia Smile
Moje zdanie znasz już od samego początku i wiesz, że kibicuję ci z całego serca abyś skończyła to opowiadanie. Wiem, że masz już plan wydarzeń i jeśli będziesz postępować tak jak sobie to obmyśliłaś to wszystko będzie pięknie i cudownie. Zakończenie będzie naprawdę niespodziewane, a pod koniec akcja się naprawdę rozwinie.
Przede wszystkim czasu i weny !


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yeansgirl
PostWysłany: Czw 22:35, 26 Lis 2009 
Queen of Edward [admin]

Dołączył: 10 Paź 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z objęc mojego Boga <3
Płeć: Seksowna Wampirzyca


I kolejne rozdziały...


Rozdział Piąty
Ty w ogóle znasz alfabet?

beta: Renee

BPOV:

Tak się zaczytałam, że nie zwróciłam uwagi, która godzina. Kolacja miała się zacząć za godzinę, a dziewczyn wciąż nie było… Dokończyłam czytać „Wichrowe wzgórza” i zaczęłam się szykować. W końcu, ile można na nie czekać? Na początek postanowiłam wziąć gorący prysznic. Gdy skończyłam, szybko się wytarłam, obwinęłam ręcznikiem i weszłam do pokoju.
- Cześć, Bello! – Alice z Rosalie już zdążyły się przebrać i teraz czesały włosy.
- Jak tam wasze spotkanie?
- Bello, Jasper jest taki cudowny… - Aha, zaczyna się! Teraz ciągle będę słyszała, jaki Jasper cudowny, jaki miły, jak świetnie całuje…
- W niczym nie jest lepszy od Emmetta! – przerwała jej Rose.
- Nie kłóćcie się, lepiej pomóżcie mi się ubrać! – Co jest gorsze od kumpelki paplającej wciąż o chłopaku? Oczywiście dwie koleżanki nawijające o swoich związkach…
- Bello, dobrze się czujesz?
- Tak All. Dlaczego pytasz? – Wiedziałam dlaczego. Bądź co bądź, lepsze bycie strojonym przez te dwie, niż słuchanie o Jazzie i Emmettcie.
- Bo poprosiłaś nas żebyśmy pomogły ci się przygotować. Rose, bierzemy się do pracy!
Zaczęło się piekło. Nie przepadam za byciem lalką Barbie, ale podobało mi się to, co dziewczyny ze mną zrobiły. Włosy upięły mi w kok, gdzieniegdzie zostawiając luźne pasemka. Makijaż też był raczej delikatny. Teraz czekała mnie najgorsza tortura – ciuchy.
- Ubierz tę sukienkę. – Alice rzuciła we mnie kawałkiem zielonego materiału.
- Co to niby jest?
- Jak to co? Sukienka.
- Nie uważasz, że jest trochę… skromna? – Była naprawdę krótka, nie sięgała nawet połowy ud i ten wielki dekolt w kształcie litery V…
- Chcesz coś bardziej ekstrawaganckiego? Okej, po prostu myślałam, że wolisz minimalizm.
- Nie, nie chodzi mi o to. Skromna, czyli krótka i zbyt wydekoltowana. – Naprawdę jest taka tępa, czy tylko taką udaje?
- Bello, nie przesadzaj! Kiedy masz zamiar pokazywać swoje wdzięki? – wtrąciła się Rose.
- Nigdy. – Jakie wdzięki? Ja nie mam żadnych wdzięków i nie mam zamiaru pokazywać moich chudych nóg.
- Nie gadaj tle, tylko przebieraj się.
Posłuchałam jej. Poszłam do łazienki, żeby ubrać to coś.
- Bello pod spód ubierz to – All podała mi jakąś siatkę – i nie próbuj się wymigiwać!
W reklamówce była czarna koronkowa bielizna. Zabiję Alice! Zresztą kto będzie widział, co mam pod spodem? Nikt. A przyjaciółka się ucieszy. Ubrałam bieliznę, sukienkę i wróciłam do pokoju.
- No, no, Bello! Cudownie wyglądasz! – Rosalie zazwyczaj była szczera. Mogłam jej uwierzyć, wolę jej ufać, niż znać prawdę…
- Co ty gadasz, Rose? Bella wygląda bosko!
- Dziękuję, wy też. Idziemy?
- Gotowe podbić Los Angeles?
- Jasne, All!
Poszłyśmy do hallu koło recepcji, gdzie miała odbyć się zbiórka. Myślałam, że będziemy ostatnie, ale brakowało jeszcze kilku osób, w tym Emmetta, Jaspera i Edwarda.
- Rose, jestem przekonana, że to twój Emmett się stroi i zatrzymuje moje słońce! Ja chcę już go zobaczyć! – wmawiała przyjaciółce Alice.
- Jeśli tak bardzo chcesz zobaczyć słońce, to wyjdź na dwór albo wyjrzyj przez okno, jeszcze nie zaszło.
- Dziewczyny, przestańcie się kłócić! Zachowujecie się jak małe dzieci – warknęłam. Podziałało, przymknęły się. Nie odzywałam się już, dopóki nie pojawiły się obiekty westchnień moich towarzyszek.
- Rosalie, moja piękna, nareszcie mogę cię znowu zobaczyć! – krzyknął Emmett, chociaż stał tuż obok. Zapewne chciał pochwalić się swoją nową zdobyczą. Jasper nic nie mówiąc, pocałował Alice w policzek. O jednego wariata mniej. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy ruszyliśmy w drogę, dalej nie wiedząc dokąd nas zabierają.
- Mogę wiedzieć, co cię tak śmieszy, Bello? – Nie zauważyłam idącego obok mnie Edwarda. Był ubrany w czarny garnitur, białą koszulę i zielony krawat, w identycznym odcieniu jak moja sukienka. To było zaplanowane?
- Śmieję się z Rose i Ema – wyjaśniłam krótko. Zaraz! Czy on zapytał się „Mogę wiedzieć, co cię tak śmieszy, BELLO?” Moje serce zatrzepotało mocniej. Cholera! Może jednak mnie pamiętał… Kiedyś na pewno się tego dowiem. Oby jak najszybciej!
- Są niemożliwi – zaśmiał się - Jak myślisz, dokąd idziemy? – popatrzył na mnie, równocześnie obdarowując mnie tym swoim uśmiechem.
- Nie mam pojęcia, Edwardzie. – Również odwzajemniłam gest.
Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Cały czas zastanawiam się z jakiego powodu użył mojego imienia. Czy dlatego, że chciał, aby moje imię mówiło: „Nadal cię pamiętam, a ty mnie kojarzysz?”, czy dowiedział się, jak się nazywam od swoich współlokatorów. Na wszelki wypadek sama też powiedziałam „Edwardzie”. Zerkałam na niego, kiedy na mnie nie patrzył. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały i uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem, kolejny raz tego wieczoru. Po mniej więcej godzinie drogi, dotarliśmy na miejsce. Zabrali nas do ekskluzywnego klubu salsy. Był wtorek, a w środę miały odpaść pierwsze osoby. Przypuszczam, że dlatego tu dzisiaj przyszliśmy. Jeszcze dobrze nie weszliśmy do sali, a na parkiecie już tańczyły pierwsze pary. Między innymi Jasper i Alice oraz Emmett i Rose.
- Pamiętasz? Obiecałaś, że nie wymigasz się od zatańczenia ze mną. – Edward wyciągnął do mnie dłoń.
- Skoro obiecałam… - uśmiechnęłam się lekko i podałam mu moją.
Okazało się, iż Edward jest świetny nie tylko w hip hopie, z salsą też sobie wspaniale radzi. Tańczy się z nim o wiele lepiej niż z Mikiem (co zauważyłam już na imprezie Alice), tak gładko, jakbyśmy nie byli ludźmi, tylko… sama nie wiem… nimfami. Bez wątpienia był najlepszym tancerzem, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia i w dodatku potrafiliśmy się zgrać. Melodia, która leciała w głośnikach była mi nieznana, ale niezwykle wpadała w uszy. Jestem pewna, że jutro będę cały czas ją nucić. Dzisiejszego wieczoru salsa wdarła się do najlepszej dziesiątki… piątki moich ulubionych tańców. Gdy piosenka się skończyła, Edward poprosił żebym zatańczyła z nim jeszcze trochę, a później poszliśmy do baru czegoś się napić. Potem znowu mój bóg parkietu poprosił o piosenkę, z której zrobiło się kolejne cztery. W międzyczasie do tańca porwali mnie Taylor z Mikiem. Szło mi bardzo ciężko w porównaniu z moim eks przyjacielem.

EPOV:

Obudziłem się, kiedy do pokoju zaczęły zaglądać nieśmiało pierwsze promienie słońca. Wczorajszy wieczór był jednym z najlepszych. Tak, jak każdy inny spędzony z Bellą. Przez ten cały czas z dala od niej, nie zdawałem sobie sprawy, że tak okropnie mi jej brakowało. Owszem wiedziałem, iż tęsknie za nią jak wariat, ale aż tak?! Emmett i Jasper jeszcze spali, a do śniadania zostały dwie godziny, więc postanowiłem wziąć się do czytania „Romea i Julii”. Uwielbiałem tę książkę, bo przypominała mi przyjaciółkę… Wczoraj z ust wypsnęło mi się jej imię, a ona obdarowała mnie tym samym. Już zapomniałem, jak brzmiało moje imię w jej ustach. Od wyjazdu z Phoenix bardzo się zmieniła. No, może nie tyle zmieniła, co jej cechy się wyostrzyły. Jest o wiele ładniejsza, tańczy wiele lepiej (zanim ją zobaczyłem na warsztatach, nie sądziłem, że to w ogóle jest możliwe), zaobserwowałem, iż jest bardziej zdeterminowana i wstydliwa. Ciekawy jestem, jak z jej koordynacją…
Przewróciłem się na brzuch i zabrałem do czytania.
- Co czytasz, Edi? – Z lektury wyrwał mnie głos Emmetta. Nawet nie zwróciłem uwagi, kiedy się obudził. Jazz nadal spał.
- „Romea i Julię”
- Co to jest za książka? – Szczęka mi opadła. Po tonie jego głosu mogłem się zorientować, że nie żartuje…
- Stary, naprawdę nigdy nie słyszałeś o tej książce Szekspira? – Jasper się właśnie obudził, widać równie zdziwił go brak wiedzy Ema o literaturze klasycznej.
- A ten to kto? – Blondyn zrobił minę identyczną jak moja.
- Lepiej by było, gdybyś się już nie odzywał.
- O czym to jest?
- To dramat. Głównie o miłości – wytłumaczyłem.
- Dasz przeczytać, jak skończysz? – Jasper postanowił napić się wody, którą wypluł prosto na twarz Emmetta.
- Emo, a ty w ogóle znasz alfabet? – zapytał współlokator.
- No ba, Watermanie. A, be, ce, de, e… - zaczął recytować – ef, gie, ha…
- Dobra, spoko, wierzymy ci! – Rzuciłem w niego książką – Masz, ja już przeczytałem.
- Dziękuję, Edwardzie – powiedział z miną pierwszoklasisty, który dostał właśnie swoja pierwszą lekturę.
Wstałem i wyciągnąłem z szafki czarną bluzkę i zwykłe dżinsy. Poszedłem do łazienki wziąć zimny prysznic i się ubrać. Cały czas śmiałem się z kolegi.
- Ed, co ty tam tyle robisz? Mamy tylko jedną łazienkę, a do śniadania zostało trzydzieści minut! – Emmett nie potrafił być cierpliwy, zwłaszcza, jeśli w grę wchodziło śniadanie albo inny posiłek. Wyszedłem jak najszybciej, nie chcąc narażać się współlokatorowi. Głodny Emmett, to zły Emmett.
Po śniadaniu były zajęcia z rumby, która była piętą Achillesową Belli. Ciekawe, jak sobie teraz z nią radzi… Mi zawsze szło w niej lepiej i zawsze ją prowadziłem. Bella była lepsza w tangu i oczywiście jako baletnica. Dałbym wszystko, aby móc zatańczyć z nią na tych zajęciach, ale mi przypadła Tanya, a Belli ten przebrzydły Newton. Jeszcze wczoraj go lubiłem, jednak teraz miałem go serdecznie dość. Kleił się do mojej przyjaciółki jak mucha do szyby! W rumbie też mu nie szło, tak samo jak mojej partnerce.
Jak tak dalej pójdzie, cała nasza czwórka pożegna się dzisiaj z Los Angeles…
- Newton! – Choreograf wydarł się na Mika. - Jak ty tańczysz? Czy zatańczyć poprawie rumbę jest tak trudno? Zamień się z Cullenem! – Co? Naprawdę mam tańczyć z Bellą?! Muszę za to później podziękować wymiennikowi.
- Ruchy, Newton! – krzyczał dalej Harry Hilton, ten choreograf.
- Dlaczego nie mogę dalej tańczyć z Bellą?
- Uważam, że ty i Tanya świetnie do siebie pasujecie. Ty obciążasz Isabellę, a Denali yy… zapomniałem imienia… Cullen… ee…
- Edwarda – dodałem niepewnie.
- Właśnie, Edwarda! – Kiwnął w moją stronę z podziękowaniem. – Nie mamy wieczności, szybko!
Mike podszedł do Tani, a ja do Belli.
- Witam, panno Swan – uśmiechnąłem się do niej.
- Dzień dobry, Edwardzie – odwzajemniła uśmiech. Znowu wypowiedziała moje imię, uwielbiam to. – Ostrzegam, że jestem kiepska w rumbie. Ale chyba troszeczkę lepsza od niego.– Popatrzyła w stronę naszych starych partnerów usiłujących tańczyć.
- Skromność to podstawa, Bello. – Boże! Jak ona się rumieni! Dawniej była raczej skromna w kontaktach z „obcymi”. – Ale też sądzę, że tańczysz lepiej od Tani i Mika. To co? Do roboty, partnerko?
- Do roboty! Tylko Edwardzie, mógłbyś…
- Nie ma sprawy, Bells, będę cię prowadził – przerwałem jej.
- Dziękuję. – Jej policzki zrobiły się czerwone. Nadal rumieniła się, jak sama to kiedyś uznała, „w niekomfortowych dla siebie sytuacjach”.
Zaczęliśmy tańczyć. Szło nam naprawdę dobrze. Po prostu jesteśmy dla siebie idealnymi partnerami…



Rozdział Szósty
Pamiętasz mnie?

beta: Renee

BPOV:

Warsztaty z rumby się skończyły. Sala powoli pustoszała, ja też zabrałam się do wyjścia. Sama, bo dziewczyny poszyły gdzieś z Emmettem i Jasperem. Teraz mieliśmy godzinną przerwę i obiad, a następnie kolejne zajęcia, tym razem z poppingu. Zaczęłam myśleć o tym, jak dobrze ćwiczyło mi się z Edwardem rumbę. Zresztą wszystko lubiłam z nim tańczyć. Był niepowtarzalnie seksowny, gdy się ruszał. Swan, co ty sobie wyobrażasz? Pomyśl co by zrobił Jacob, gdyby usłyszał twoje myśli!
- Hej, Bells, zaczekaj! – usłyszałam aksamitny baryton. Zatrzymałam się, Edward dobiegł do mnie i zatrzymał się. – Mogę cię o coś zapytać?
- To pytaj – uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. – O co chodzi?
- Pamiętasz mnie, prawda? – Spuścił wzrok.
- Pamiętam. Jak mogłabym cię zapomnieć? – Próbowałam uchwycić jego spojrzenie, ale nadaremnie. – Jak mogłeś w ogóle myśleć, że cię kiedykolwiek zapomnę?
- Przepraszam, Bello. – Wreszcie na mnie popatrzył.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Kiedy się zorientowałeś, że ja to ja?
- Zaraz pierwszego dnia. Kiedy tylko zostałaś przydzielona do pokoju – uśmiechnął się łobuzersko. Czyli pamiętał mnie przez cały czas… nawet wtedy na imprezie Alice. Wiedział, jeszcze zanim ja go poznałam. To, że poprosił mnie do tańca, oznaczało, iż przynajmniej trochę za mną tęsknił.
- Tęskniłem za tobą, Bells. – Przytulił mnie do siebie.
- Ja za tobą też. – Wtuliłam się w jego umięśniony tors.
- Moglibyśmy wybrać się gdzieś wieczorem? Porozmawiać? – Wyswobodził mnie z uścisku. – Musimy nadrobić zaległości.
- Pewnie – przystałam na jego propozycję. - Umówimy się potem na warsztatach?
- Okej. To na razie – uśmiechnął się na pożegnanie i poszedł do siebie. Popatrzyłam jeszcze przez chwilkę, jak się rusza i poszłam do mojego apartamentu. Ciekawe jakby to było, gdybym się nie przeprowadziła. Czy tak jak Jasper i Rosalie bylibyśmy partnerami i czy nadal byśmy się przyjaźnili. Podczas tej krótkiej wymiany zdań poczułam, jakby nasza przyjaźń się odradzała. Dałabym wszystko, aby tak było… Nawet nie zorientowałam się kiedy znalazłam się w pokoju. Dziewczyny siedziały na łóżkach i obmyślały kreacje na dzisiejsze randki.
- Nareszcie, Bello. – Ally wstała i przytuliła mnie. – Co myślisz o tym stroju? – Pokazała mi kolejną skąpą sukienkę, tym razem różową, zwiewną i wiązaną pod biustem.
- Jest śliczna! – Spodobała mi się, mimo że była bardzo wydekoltowana.
- Dziękuję – ucieszyła się. – Bells, ja z Rose dzisiaj znowu wychodzimy, nie masz nam tego za złe, prawda?
- Nie wiem skąd w ogóle taki pomysł. Przecież nie mogę zabronić wam iść z tymi waszymi ciachami. – Z dnia na dzień więzi między nami były silniejsze. Bez żadnych skrupułów mogłam nazwać je przyjaciółkami. Dzisiejszy dzień jest moim najlepszym tutaj, a do wieczora jeszcze dużo czasu. Nagle poczułam wieki przypływ pozytywnej energii, którą musiałam się natychmiast podzielić z moim chłopakiem.
- Pójdę na chwilkę zadzwonić, okej? – To było pytanie retoryczne. Wiedziałam jaka będzie ich odpowiedź, ale jednak chciałam, żeby poczuły się tak jak ja, kiedy pytają mnie czy mogą wyjść.
- Jasne! – krzyknęły chórem.
Wyjęłam z torby telefon i wyszłam na korytarz. Szybko wybrałam numer Jacoba. Mój chłopak odebrał po dwóch sygnałach.
- Bella! – usłyszałam pisk w słuchawce. – Jak ja za tobą tęsknię! Co u ciebie? – Kiedy zaczął mówić, łzy napłynęły mi do oczu. Isabello, nie możesz płakać z byle powodu! - skarciłam się w myślach.
- U mnie cudownie, ale strasznie za tobą tęsknię! Nie wiedziałam jak bardzo, póki cię nie usłyszałam. A co słychać w Forks?
- W szkole spoko, u mnie też. Z Leą również bez zmian. – Ścisnęłam nerwowo słuchawkę. – Od czasu zerwania z Samem nie pojawiła się ani razu w szkole. Obawiam się, że jest coraz gorzej, Bello. – Bałam się, że wypowie te słowa. – Nie che ze mną rozmawiać. Wczoraj poszedłem, żeby się z nią spotkać, ale nie chciała mnie widzieć. Rozmawiałem z Jane i z jej matką.
- Co powiedziały? – przerwałam mu nerwowo.
- Leah chce się przepisać do szkoły w Port Angeles. – Łzy, które wcześniej nazbierały się w moich oczach, teraz wypłynęły. Tyle, że z innego powodu. – Zadzwoń do niej, kochanie.
- Oczywiście, że zadzwonię.
- Skarbie, nie denerwuj się tak. – Jego głos był niezwykle czuły. Gdybym była teraz w domu, pocałowałby mnie z identyczną miłością. – Kocham cię, Bello i strasznie tęsknie!
- Ja też cię kocham, słońce, ale jestem pewna, że tęsknię bardziej. – Chciałam rozładować trochę te nerwy, więc powiedziałam ostatnie słowa jak małe dziecko próbujące się przekomarzać. – Pa!
Rozłączyłam się i wybrałam kolejny, równie dobrze znany mi numer. W tym przypadku nikt nie odbierał. Co to to nie, moja droga! Będę dzwonić, aż odbierzesz. Podniosła słuchawkę za jakimś dwunastym razem.
- Słucham. – Jej głos był tragiczny! Jak u stuletniej babuni, zaspany, ochrypnięty i można było wyczuć, że płakała.
- Hej, Leah! To ja. – Cały zbiór mojej pozytywnej energii ulotnił się jeszcze w trakcie rozmowy z Jacobem.
- Wiem, że to ty, Bello – powiedziała bez emocji. – Jake na mnie naskarżył?
- Nie - skłamałam. - To już nawet nie można zadzwonić do przyjaciółki bez zbędnych podejrzeń?
- Przepraszam, kochana.
- Nie szkodzi. Niby na co miał zakablować mi Jacob? – Zamilkła. – Moja droga, jak się powiedziało a, to trzeba powiedzieć b. – Nadal cisza. – To nie jest śmieszne! Jeśli się zaraz nie odezwiesz, wsiadam w pierwszy samolot i wracam do Forks!
- Dobrze już! – Załkała. – Nie martw się, mnie też to nie śmieszy. Zresztą nic już nie wydaje mi się zabawne. – Dopiero teraz w jej głosie pojawiły się emocje. Smutek. Nic poza tym. – Bello, powiedz mi prawdę, czy ja rzeczywiście jestem taka beznadziejna za jaką mnie uważają?
- Oczywiście, że nie, skarbie – powiedziałam z czułością. – Kto cię niby uważa za beznadziejną?
- Wszyscy, ze mną i Samem na czele. – I znów ten pusty głos.
- Kpiłam ci już prezent, ale skoro zmieniłaś swój stosunek do Emo, będę musiała go zwrócić…
Moja przyjaciółka nie tolerowała użalających się nad sobą emosów, których w Forks jest wiele. Nie rozumiała, jak można widzieć świat w szarych kolorach, bo zawsze była bardzo pogodna i zwariowana. Chociaż tylko w stosunku do obcych była skryta, boję się, że teraz zamknęła się nawet na przyjaciół.
- Bello, już ci mówiłam, że mi naprawdę nie jest do śmiechu, a co do nich, to nie zmieniłam zdania, ale zaczęłam ich rozumieć.
- Przepraszam. Leah, jeszcze nie wiadomo gdzie będą występy na żywo, ale prawdopodobnie między nimi, a warsztatami będzie czas na odwiedzenie rodziny. To porozmawiamy na spokojnie.
- A co u ciebie słychać? Cały czas mówimy o mnie, o tobie w ogóle. Opowiadaj. – Głos nadal miała mętny, ale na szczęście zmienił barwę na trochę weselszy.
- U mnie w porządku. Pamiętasz, opowiadałam ci o Edwardzie, moim przyjacielu z Phoenix?
- Oczywiście, że tak. – Zaśmiała się? Wydaje mi się, że się rozpogodziła.
- Widzisz, on też tu jest!
- To wspaniale! Tym bardziej, że po tym, jak straciłaś z nim kontakt, byłaś taka załamana…
- Tak, ale wyszłam z tego, bo miałam ciebie i ty też wyjdziesz – powiedziałam stanowczo.
- Wiem. Pa, Bello! Kocham cię i tęsknię!
Rozśmieszyła mnie tym pożegnaniem. Tak samo zakończyłam rozmowę z Jacobem.
- Nawet nie wiesz, jak ja za tobą tęsknie! I pamiętaj, że zawsze cię kocham! Pa! – Rozłączyłam się.
Mam nadzieję, iż po naszej rozmowie chociaż trochę się rozweseli. Może przynajmniej porozmawia z Jacobem. Nie zostało mi już wiele czasu do obiadu, więc postanowiłam wysłać mu smsa.

Cześć, kochanie. Właśnie skończyłam rozmawiać z Leah. Chyba troszkę ją pocieszyłam. Proszę, odwiedź ją. Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. Może dobrze by było, gdyby Sam z nią porozmawiał? Z tego co wiem ich ostatnia rozmowa nie była zbyt delikatna. Kocham, Bella.

Stanęłam pod drzwiami do naszego pokoju. Mój nastrój kompletnie nie pasuje do tego tam w środku… Weszłam. Alice i Rosalie urządziły sobie w łazience salon piękności, więc mogłam spokojnie usiąść i pomyśleć. Nie wiem czy powinnam iść na to spotkanie z Edwardem. Kompletnie nie nadaję się na wesołe pogawędki o starych czasach. Jestem z dala od osoby, która jest dla mnie bardzo ważna i cierpi, a ja nie mogę zrobić nic innego, jak tylko porozmawiać z nią przez telefon… Z drugiej strony nie chcę znowu stracić przyjaciela. Przez tyle lat próbowałam się pogodzić z jego stratą, kolejnego rozstania nie wytrzymam…
Położyłam się na łóżku, na którym wcześniej usiadłam, zamknęłam oczy i nadal rozmyślałam o Leah.
- Bello, nie zwróciłyśmy uwagi kiedy wróciłaś. – Dziewczyny właśnie wyszły i wyrwały mnie z zamyślenia. – Tak sobie tutaj cichutko siedzisz…
- Musiałam pewne sprawy przemyśleć – uśmiechnęłam się do nich.
- Okej. Denerwujecie się przed dzisiejszym wieczorem?
Rose właśnie dała mi kolejny powód, dla którego powinnam spotkać się dzisiaj z Edwardem. To może być mój ostatni wieczór w mieście aniołów.
- Ja nie. Będę tutaj tyle, ile na to zasługuję.
- Tak śpieszno ci do domu, Bello? – zapytała Alice.
- Trochę. Moja przyjaciółka jest w złym stanie – wyznałam szczerze. – Zdradzicie mi swoje plany na wieczór?
- Chłopcy zabierają nas na kolację. Nie mamy pojęcia gdzie. – Aż paliły się do tego spotkania. – A ty co masz zamiar robić?
- Hmm… - zawahałam się przez chwilę. Nie wiem czy chcę, aby wiedziały – przyjaciel zaprosił mnie… yy… sama nie wiem gdzie.
Nawet nie zapytałam gdzie się wybieramy, ale znając Edwarda, na pewno będziemy się dobrze bawili.
Obiad i reszta warsztatów minęły bardzo szybko. Za godzinę miał po mnie przyjść. Musiałam się zacząć przygotowywać. Na moim łóżku leżała śliczna niebieska sukienka podobna do tej, którą miała na sobie All, a na niej karteczka:

Droga Bello!
Mamy nadzieję, że twoje spotkanie będzie udane. Zostawiamy ci tę sukienkę (jeśli jej nie ubierzesz to po tobie!), ponieważ ci się podobała.

Twoja Rosalie i Alice.


PS. Nie wróć wcześniej niż my i pamiętaj o bezpieczeństwie!

Nie wiem dlaczego, ale liścik mnie rozśmieszył. Z chęcią ubiorę sukienkę, którą przygotowały dla mnie dziewczyny. W sam raz nadaje się na dzisiejsze spotkanie. Edward lubił niebieski. Wybieramy się do kina, a później na kolację. Mam nadzieję, że nie w tym samym lokalu, co Alice, Rosalie, Emmett i Jasper.
Poszłam wziąć zimny prysznic z nadzieją, że ukoi moje nerwy. Tak też się stało. Ubrałam się w sukienkę, i białe baleriny. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku, zostało mi jeszcze pół godziny, więc mogę się jeszcze zrelaksować. Dzisiaj cały czas jestem zdenerwowana. Najpierw bałam się o Leah, potem kto odpadnie programu, a teraz nie wiem, jak wypadnie kino i kolacja z Edwardem. A propos pożegnania się z YCD, odpadło siedem osób. Nie znałam ich bliżej, nawet nie pamiętam, jak miały na imię. Zdaje się, że jedna nazywała się Alex, druga… eee… nie pamiętam.
Rozległo się pukanie do drzwi, spojrzałam na zegarek. 18:01, nawet nie zauważyłam kiedy to pół godziny minęło. Pobiegłam otworzyć. Stanęłam jeszcze przed drzwiami, wzięłam kilka głębokich oddechów i chwyciłam za klamkę. W progu stał bóg, ubrany w dżinsy i jasną, niebieską koszulę. Pięć guzików pod szyją było rozpięte i mogłam zobaczyć kawałek jego klatki piersiowej.
- Witaj, Bello – uśmiechnął się czarująco i pocałował mnie w policzek. – Pięknie wyglądasz.
- Cześć, ty też – odwzajemniłam uśmiech.
- Możemy iść? – zapytał, podając mi dłoń.
- Oczywiście.
Podałam mu swoją i ruszyliśmy w drogę. Edward miał już bilety do kina, ale nie chciał mi zdradzić na co mnie zabiera. Szczerze mówiąc, obojętnie mi jaki film wybrał, chociaż znając jego, będzie to coś idealnego. Wiedział jakie filmy lubię, a mój gust się nie zmienił. Dla mnie ważniejsze było to, żeby z nim porozmawiać i popatrzyć na niego. Kiedy tak szliśmy, od czasu do czasu zerkałam na niego i przyłapałam go, na tym, że on też na mnie zerkał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum www.thepowerofedward.fora.pl Strona Główna  ~  Koncik Pisarza / Fanfiction / Autorskie

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach